sobota, 20 kwietnia 2019

Trekking - dzień 3

Dziś mieliśmy zaplanowane dotarcie do MBC, sporo kilometrów do pokonania, duże przewyższenie...
Pobudka oczywiście o 5.30, szybkie śniadanie i o 6.10 wymarsz. Mokre rzeczy w plecaku ważyły coraz więcej, ale trzeba było zabrać je ze sobą z nadzieją, że wyschną po drodze potwierdzone do plecaka.
Droga choć prowadziła w górę i w dół była dość przyjemna. Nie było schodów, więc kolano mogło sobie ciut odpocząć. Oczywiście środki przeciwbólowe przyjmowałam na bieżąco.
Pojawił się za to problem z oddechem. Im wyżej wchodziliśmy, tym trudniej się oddychało. Nie sądziłam, że przy takich wysokościach będzie to aż tak odczuwalne. Wydawało mi się, że skoro uprawiam sport, regularnie ćwiczę i chodzę po górach, dam radę. A jednak... Nie były to jednak objawy choroby wysokościowej. Obserwowałam mimo wszystko swój organizm bardzo uważnie.
Gdy weszliśmy na wysokość 3200m do Deurali, zatrzymaliśmy się na obiad i ciepłą herbatę.
Ok. 12.30 znów zaczęło lać. Byliśmy już na takiej wysokości, że deszcz szybko zamienił się w grad. Szliśmy po śniegu  chmury były tak nisko, że ledwo widzieliśmy siebie nawzajem. Było ciężko. Zmęczenie dawało o sobie znać, a do tego dochodził problem z oddechem.
Do MBC dotarliśmy dość szybko, jak na takie warunki pogodowe, ok.14.00 byliśmy bowiem na miejscu.  Przemoczemi do suchej nitki cieszyliśmy się okolicznościami przyrody. Przez chmury nieśmiało zaczęło przebijać słońce, widać było szczyty gor.Wokół było biało i panowała niesamowita cisza. Ta cisza uspokajała, dawała poczucie bezpieczeństwa.
Gorąca herbata, obiad i sen. Trzeba było położyć się wcześniej, bo do ABC mieliśmy ruszyć w środku nocy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz