środa, 10 kwietnia 2019

Tajemniczy Ganges...

Dzień zaczął się fatalnie... Po przebudzeniu zorientowałam się, że nie mam telefonu. Przeszukaliśmy plecaki, śpiwory i nic... Z gniazdka zwisał tylko kabel. Wszystko stało się jasne, zostałam okradziona.  Sprawdziliśmy ostatnie logowanie telefonu. Nasze przypuszczenia się potwierdziły. Ktoś obserwował nasz przedział i gdy tylko przegraliśmy ze zmęczeniem, wziął to, co wydało mu się cenne.
Tak naprawdę najbardziej przyke jest to, że przy zabezpieczeniach,które były, dla tego kto go wziął i tak będzie bezużyteczne, a ja wraz z telefonem straciłam połowę życia 😢 Zgłoszenie kradzieży na lokalnym posterunku policji i uzyskanie od niech stosownych dokumentów, to było wyzwanie! Jest to jednak temat na osobny wpis...
Waranasi to najświętsze miasto hinduizmu, a jednocześnie najbrudniejsze, jakie odwiedziliśmy. Zajrzeliśmy do świątyni do której wypuścili nas oczywiście po szczegółowej kontroli, bez telefonów, aparatów , ba nawet bez zegarków i torebek. Mogliśmy mieć wodę i pieniądze!  Później poszliśmy nad Ganges. Obejrzeliśmy rytuał palenia ciał i uroczystości pogrzebowe. Dookoła nas stało mnóstwo stosów drewna i czuć było fetor palących się ciał.
Lekkość z jaką przewodnik opowiadał o historii tego miejsca była przerażająca. Zwiedzanie zakończyliśmy rejsem po Gangesie.
Wieczorem udało mi się w końcu wypić dobrą czarną kawę! To zdecydowanie poprawiło mi nastrój, choć sprawa kradzieży telefonu wciąż nie pozwalała spokojnie myśleć... tym bardziej, że przed nami była kolejna noc w pociągu...

-----------

Bez telefonu ciężko będzie pisać na bieżąco, obiecuję jednak, że w miarę możliwości będę podrzucić Wam migawki z wyjazdu 😉 Wiem jedno, na pewno nic nie zepsuje mi radości z podróży!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz